Udało się! Po wielu miesiacach starań, kwalifikacji, odrzuceń z powodu nie spełniania kryteriów, wreszcie udało nam się otrzymać bezpłatną pomoc prawnika edukacyjnego. Jak już pisałam kiedyś, ciągle walczymy z counsilem o właściwą szkołę dla naszego Mińka. Ba! W tej chwili walczymy o "być, albo nie być" wszyskich naszych dzieci. Szkoły w Anglii mają bardzo zróżnicowany poziom nauczania i nie oszukujmy się: większość z nich jest po porstu kiepska. Słabo przeszkoleni nauczyciele, często "z łapanki" (krótki kurs daje prawo bycia aystentem w szkole, przedszkolu), ogrom materiału dobrany bez sensu (dziś dodawanie, jutro robienie dinozaurów, po jutrze dzielenie, a za tydzień obrazy impresjonistów- na przykładzie klasy Mińka), zero wymagań, tzn. są prace domowe w piątki, dzieci uczą się czytać, pisać itd, ale nawet jak któremuś coś nie wyjdzie, lub czegoś nie zrobi, to konsekwencji nie ma, nie ma obowiązku nadrobienia zaległości, zaliczenia materaiłu, po prostu: pani z materiałem "leci" dalej i w sumie nie interesuje jej w jakim stopniu dziecko osiągnęło daną umiejętność. O ile w Polsce rodzic ma możliwość wlądu do tego, co dziecko robi na lekacjach, bo dziecko przynosi do domu podręczniki, w zeszycie zawsze jest temat z datą itd. więc sprawdzić można, o tyle w UK rodzic naprawdę niewiele wie o tym, co dzieje się na zajęciach, a skrawki wiedzy dochodzą do niego zazwyczaj w piatek wraz z wspomnianą pracą domową. Co natomiast dziecko robiło cały tydzień? Tajmemnica wielka. Pytanie nauczyciela o to, co działo się na lekcjach jest tu traktowane jako nadmierna ingerencja w edukację, nietakt rodzica i w konsekwencji czesto skutkuje fochem i śmiertelnym oburzeniem/obrażeniem pani nauczycielki przez cały kolejny semestr, co niejednokrotnie odbija się później na dziecku i tym jak jest one przez w/w traktowane.
Ale do rzeczy: sprawy sądowe ruszyły teraz z kopyta, bo zaczynają gonić terminy i to co do tej pory było niemożliwe, teraz raptem załatwiane jest od ręki. Mamy już ocenę OT, w poniedziełek do szkoły przychodzi psycholog edukacyjny wysłany z counsilu, żeby obserwować Mińka, zarząd edukacyjny wciąż bombarduje nas listami z informacją o poszukiwaniach dla nas szkół (okazuje się raptem, że w rejonie jest przynajmniej pięć szkół z oddziałem dla dzieci z ASD)...Sprawy nabrały tempa, więc prawnik spadł nam z nieba i to w ostatniej chwili. Pókic co poinformował nas o złożeniu do trybunału wniosku o przedłużenie terminu składania dokumentów, bo jeszcze nie miał się czasu z nimi zapoznać. Powiedział, że napisze też staoswny list do counsilu w naszym imieniu w sprawie listów, które tak napietnie teraz rozsyłają do szystkich szkół. Fajnie, podpis i piecżakta prawnika powinna ostudzić trochę spóźniny zapał wydziału edukacyjnego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz