piątek, 1 lutego 2013


1-6. Dzień leczenia (26 - 31 stycznia 2013)

Hmmmm... hiperaktywny i płaczliwy – te słowa chyba najlepiej charakteryzują dzisiejsze samopoczucie i zachowanie Mińka. Od rana chodził rozdrażniony. Początkowo myślałam, że to wina zarwanej nocy. Kajka męczy ostatnio jakiś wirus, biedak ma wysoką gorączkę, problemy z brzuszkiem i budzi się w nocy kilkanaście razy. Jako, że za każdym razem gdy zapłacze chodzimy do niego na zmianę z J., chcąc nie chcąc, wybudza się przyklejony do mnie Miniek. Dziś nawet przez jakiś czas kursował za mną między sypialnią, kuchnią i pokojem dzieci, kiedy dawałam Kajkowi paracetamol o 2 w nocy. Dopiero stanowcza interwencja J. spacyfikowała go i przystopowała jego nocne wędrówki.
Reszta dnia: Miniek głównie biegał bez sensu po pokojach, skakał z komody na łóżko w sypialni (efekt – otarta do krwi noga), przydeptał Kajkowi palce i (najogólniej rzecz ujmując) szukał powodu do użalania się nad sobą. Przykład:  Iśka zabrała mu samochód.  Płacz, krzyk, rzucanie się na dywanie z wołaniem: „Iśka oddaj mój samochód!”, Iśka na moją prośbę samochód mu oddała, to ten znów w płacz i dalej  zawodzi, bo chociaż oddała, to wszak dotykała była itd. ;) Takich histerii miałam dziś naprawdę dużo, dużo więcej niż zazwyczaj. Dużo za dużo. Poza tym Miniek cały dzień chodził senny. To akurat może być spowodowane działaniem leku antyhistaminowego. Niestety,  Miniek senny, to Mieszko rozdrażniony. Miniek rozdrażniony to Miniek wkurzający, Miniek wkurzający to... rozpierniczony cały dzień.

2. Dzień leczenia (27.01.2013)

Zachowanie mniej płaczliwe, bardziej standardowe, czytaj:  upidliwe. Z ciekawych rzeczy: poranna kupa Mińka; ) A jakże! Nigdy w życiu nie przypuszczałabym, że będę rozwodzić się nad jakąkolwiek kupą, a jednak ;) Życie bywa zaskakujące... Wracając jednak do tematu;  po pierwsze była (owa kupa naturalnie;) pokaźnych rozmiarów, jak u dorosłego. Po drugie kolor: nareszcie była brązowa, a nie jak do tej pory jasno kremowa. Nic to, czekamy na ciąg dalszy.

3. Dzień leczenia (28.01.2013)

Dzisiejszą noc Miniek cały czas kopał J.. Niby powinniśmy się już przyzwyczaić do tego, że jak kopie, to będzie chorował, ale za każdym razem nasze spostrzeżenia są z deka opóźnione. Po powrocie za szkoły było już jasne: Miniek ma zatkany nos, początek kataru, a zachowania jakie prezentuje ostatnio, najprawdopodobniej są konsekwencją  uaktywnienia choroby, która go męczy.

4. Dzień leczenia (29.01.2013)

Dziś od samego rana robiliśmy polowanie na siku i kupę ;) Jak tylko Miniek zerwał się rano z łóżka (rodziców niestety), J. pobiegł za nim do toalety z pudełeczkiem na mocz. Troszkę czasu zajęło zanim Miniek załapał, że należy sikać do „zbiorniczka”,  i że to że sika lub nie zależy wyłącznie od niego ;) Badanie moczu musiała poprzedzić 24 godzinna abstynencja owocowa, tzn. wczoraj Miniek nie tknął żadnego owoca – dla niego to wręcz kara.  Zaraz po siku udało się upolować kupę.  A później opisaliśmy, podpisaliśmy i wysłaliśmy pocztą. Teraz pozostaje nam czekać na wyniki.
Spostrzeżenia: Miniek "ruszył" katar. ale to smarcze się potwornie. Spakowaliśmy mu do kieszeni spodni chusteczki higieniczne, ale znając go w szkole do wytarcia nosa posłuży się rękawem. Ech...

Po południu pojechaliśmy całą rodziną na zakupy, a później poszliśmy odebrać Mińka ze szkoły. Zazwyczaj Miniek wychodzi jako jeden z ostatnich uczniów (zanim przyprowadzą go z  „Centrum”, zanim się ubierze, zanim znajdzie swój lunch box i school bag...schodzi się), a dziś pani prowadzi go jako pierwszego. Wyszedł cały zadowolony, prawie w podskokach, z całą buzią siną. Jak się później okazało zjadł grafit z ołówka tuż przed wyjściem i pani nie zdążyła go umyć. Podobno cały dzień był taki „podekscytowany”. Coś mi się wydaje, że nie mają z nim ostatnio łatwo w tej szkole. W domu też jest jakiś pobudzony. Zastanawiam się czy to wina choroby, leków, czy kolejny regres. O tym ostatnim wolę już nawet nie myśleć.

5. Dzień leczenia (30.01.2013)

Dziś byliśmy z Mińkiem u osteopaty. W sumie przez przypadek znalazłam stronę o osteopatii, poczytałam o niej trochę i postanowiłam, że warto byłoby spróbować i tej metody. Zaszkodzić raczej nie może, co najwyżej nie pomoże;) Okazało się, że całkiem niedaleko od nas znajduje się ośrodek, w którym przyjmują lokalni osteopaci, i że mają wolne terminy. Tak więc umówiliśmy Mińka na pierwszy wolny termin, czyli dziś. Ośrodek fajny, lekarze (w liczbie dwóch), też wydawało się że wiedzieli co robią, za to zachowanie Mińka...brak słów. Po wizycie odechciało mi się dokładnie wszystkiego , a i ręce mi zupełnie opadły. Miniek przeszedł dziś samego siebie: popisywał się, skakał i kręcił się wciąż na leżance, nie mógł czy nie chciał uleżeć nawet przez krótką chwilę, udawał że spada (i wreszcie spadł), kopał jednego z lekarzy, nie chciał założyć butów po badaniu, a wszystko uśmiechem na ustach. Jeszcze obok zawodzący i znudzony Kajek, zniecierpliwiona Iśka. Kosmos. Po dzisiejszym dniu mam dość. Zwątpiłam w celowość jakichkolwiek zabiegów. Nie wiem czy jest sens to wszystko ciągnąć. Nie wiem... Najbardziej wkurzające w tym wszystkim jest to, że on potrafi zachować się adekwatnie do sytuacji, potrafi być grzeczny, mimo że jest dzieckiem z ASD naprawdę POTRAFI się opanować jeżeli tylko chce. Dziś ewidentnie nie chciał.

Z obserwacji osteopatów: Miniek ma „oderwaną” głowę od tułowia i jakiś ucisk(?) w klatce piersiowej. Stwierdzili, że mogliby spróbować pomóc poprawić jego zachowanie. Niech próbują. Kolejna wizyta za tydzień.


6. Dzień leczenia (31.01.2013)

Zachowanie w domu bez zmian. Miniek nadal próbuje wymuszać wszystko jęcząc i zawodząc, nadal usiłuje rządzić i forsować swoje prawa. Niezmiennie kombinuje przed kąpielą i ucieka do naszej sypialni przed pójściem spać. Wszystko to oczywiście niezmiernie go bawi, a nas przyprawia o rozstrój nerwowy. Standard. W szkole za to same sukcesy. Miniek wygrał dziś konkurs matematyczny (w nagrodę dostał banana i książeczkę do kolorowania), ponadto pani pochwaliła go, że pracował dzielnie mimo widocznego zmęczenia. Podobno zależało mu bardzo na dokończeniu zadania. Jakiego? Nie mam pojęcia, ale takie samozaparcie to akurat u Mińka coś zupełnie nowego! ;)
Z innych spraw: dietetyczka Mińka przysłała nam dziś mailem zmodyfikowany plan diety. Coś mi się wydaje, że czeka nas jeszcze bardziej restrykcyjne dobieranie pokarmów.  Rzuciłam okiem tylko na dwie kartki, więcej nie dałam rady. Padam ze zmęczenia. Jutro zrobię kolejne podejście i spróbuję to jakoś sensownie dla mnie rozpisać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz