18. dzień leczenia
Ciężki dzień, ale to głównie za sprawą tego, że czasem sprawy mnie przerastają. Nie zawsze sobie ze wszystkim radzę, a jeśli chodzi o pomoc w domu to zupełnie nie mam na kogo liczyć o czym nie raz dane było mi się przekonać. Niestety.
Miniek chyba ok. Piszę chyba, bo znów nie miałam zbyt dużo czasu, żeby zorientować się co było w szkole. Oczywiście zeszytu kontaktowego dziś znów nie dostaliśmy, a Miniek opowiedzieć najzwyczajniej nie potrafi. Miałam dziś za to okazję poobserwować jak Miniek zachowuje się w obecności obcej osoby u nas w domu. Odwiedziła mnie dziś koleżanka Kasia. Na początku Miniek zwyczajnie wstydził się wejść do pokoju, w którym siedziałyśmy, ale szybko się przełamał i przywitał się podając Kasi rękę. Później było już całkiem dobrze. Odpowiadał na zadawane mu pytania, chwilę pobawił się z gościem klockami na podłodze, liczył, tłumaczył słowa z polskiego na angielski... Zachowywał się naprawdę fanie. Gdyby udało się jeszcze wyciszyć stereotypie ruchowe myślę, że Miniek mógłby zacząć być odbierany jako prawie zdrowe dziecko. Widać dziś było, że przebywanie w obecności Kasi sprawiało mu sporą przyjemność. Czasami wręcz miałam wrażenie, że czuł się zazdrosny, że Kasia więcej czasu poświęca Isi. Wiadomo, Isia ma inny charakter, to wulkan energii, pewna siebie, zdecydowana i bardzo otwarta na ludzi dziewczynka. Miniek jest troszkę bardziej wycofany i wydaje mi się, że nie ma to akurat nic wspólnego z autyzmem. Ma po prostu inny charakter: bardziej nieśmiały, spokojniejszy, chyba reprezentuje typ intelektualny ;)
Chciałabym napisać jeszcze słów kilka o śnie Mińka. Trudno mi ustalić, o której godzinie pojawia się w naszej sypialni (najzwyczajniej w świecie wówczas śpię;), ale przychodzi zdecydowanie później, niż przed rozpoczęciem kuracji biomedycznej. Przed leczeniem Miniek zaszczycał nas swoją obecnością już o godzinie 21-22. Teraz porę "odwiedzin" ma na pewno po 24.00, ale o której konkretnie?! Tego jeszcze nie ustaliłam. Rzeczą, która niepokoi mnie natomiast bardzo, jest to że Miniek wciąż mnie kopie. Bardzo kopie. Nie są to pojedyncze spontaniczne wierzgnięcia przekręcającego się w łóżku dziecka, ale naprawdę mocne uderzenia często w brzuch, nerki, w twarz, po których zwijam się z bólu. Jest to kilkanaście kopnięć w ciągu nocy + jeszcze ciągnięcie z całej siły za włosy.
Nie odpoczywam w dzień.
Nie odpoczywam w nocy.
Skąd brać siłę?
Chciałabym napisać jeszcze słów kilka o śnie Mińka. Trudno mi ustalić, o której godzinie pojawia się w naszej sypialni (najzwyczajniej w świecie wówczas śpię;), ale przychodzi zdecydowanie później, niż przed rozpoczęciem kuracji biomedycznej. Przed leczeniem Miniek zaszczycał nas swoją obecnością już o godzinie 21-22. Teraz porę "odwiedzin" ma na pewno po 24.00, ale o której konkretnie?! Tego jeszcze nie ustaliłam. Rzeczą, która niepokoi mnie natomiast bardzo, jest to że Miniek wciąż mnie kopie. Bardzo kopie. Nie są to pojedyncze spontaniczne wierzgnięcia przekręcającego się w łóżku dziecka, ale naprawdę mocne uderzenia często w brzuch, nerki, w twarz, po których zwijam się z bólu. Jest to kilkanaście kopnięć w ciągu nocy + jeszcze ciągnięcie z całej siły za włosy.
Nie odpoczywam w dzień.
Nie odpoczywam w nocy.
Skąd brać siłę?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz