17. dzień leczenia
Mało miałam dziś kontaktu z Mińkiem, bo cały dzień spędził w szkole. My natomiast pół dnia przesiedzieliśmy z Kajkiem u okulisty, a później na styk dosłownie odebraliśmy Mińka ze szkoły, wpadliśmy do Tesco i "na wariata" zrobiliśmy szybkie zakupy, późiej do domu, rozpakowaliśmy toryby, nakarmiliśmy całą trójkę i ...J. z powrotem do samochodu i na swój poniedziałkowy kurs, a ja usypiać dzieci. Wcześniej jeszcze partyjka w domino matemetyczne z Mińkiem i...tyle się dziś z nim naprzebywałam. W szkolnym zeszycie kontaktowym cisza. Nie wiem czy już mam się bać? W piątek się pewnie okaże ;)
A tak nawiasem; ciągle mam wrażenie, że moja doba z każdym rokiem jest coraz krótsza. Wciąż brakuje mi czas na podstawowe sprawy. Zła organizacja?!
PS Wczoraj Sylwia przywiozła mi wreszcie długo oczekiwaną przez mnie książkę Jaquelyn McCandles pt. Dzieci z głodującymi mózgami. Wreszcie mam pierwszą książkę dla lekarzy i rodziców opisującą wpływ leczenia biomedycznego i diety na funkcjonowanie dziecka z autyzmem. Nie jestem do końca pewna, ale chyba właśnie wg wytycznych z tej książki leczony jest Miniek.
Dzieci śpią, J. w szkole więc biorę się za lekturę. Naprawdę wciąga ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz