środa, 6 marca 2013

40. dzień leczenia

Zwariować można z tym Mińkem. Wczoraj do doopy, dziś do rany przyłóż. Bardzo, bardzo starał się być grzeczny. Ba! Był grzeczny! Obserwuję go i coś mi się wydaje, że on...próbuje się mną opiekować pod nieobecność J. Odbyliśmy sobie więc krótką rozmowę, podczas której wytłumaczyłam mu, że od opiekowania to jestem ja. Oczywiście jest to bardzo miłe, że próbuje mi pomagać i troszczy się o mnie, ale nie ma takiej potrzeby, bo to ja jestem mamą i doskonale daję sobie ze wszystkim radę. Taaaaa ;) Powiedziała co wiedziała, a na to jak wygląda rzeczywistość spuśćmy kurtynę milczenia.

Mińkowi z repertuaru leków zostały już tylko dwa. Nystatyna przez dłuugie tygodnie i ten pierwszy (przerwany) antybiotyk. Zdecydowanie Miniek zaczyna lepiej mówić. Dziś w samochodzie odbyliśmy sobie taki oto dialog:

Ja: - Miniuś a co robiłeś dziś w szkole?
M: - Aaaaa...różne rzeczy.
Ja: - A z którą panią dziś pracowałeś?
M: - Eeeee...nie wiem jak się ta pani nazywa.

Sukces! Logiczna odpowiedź! Kiedyś nie mogąc znaleźć odpowiednich słów, Miniek odwróciłby głowę do okna i krzyknął "Nic nie mów!", albo stwierdził "Nie mogę ci tego powiedzieć."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz