piątek, 1 listopada 2013

275. dzień leczenia

Kolejny ciężki dzień. Wiem, jestem monotematyczna, ale każdy z tych dni tak do siebie podobny... Drugi już dzień usiłuję spędzić w łóżku wbrew temu całemu szaleństwu, które mnie otacza. Miniek szaleje. Dociera do niego może 1/3 z wysyłanych komunikatów, a resztę czasu zajmuje mu wkręcanie się w "swoje", autystyczne stany. Patrzę na niego i... znów chce mi się płakać. Ciężkie są te stany przejściowe i dla niego i dla nas. Dodatkowo jeszcze ten coraz większy rozdźwięk między tym co mówi a tym jak się zachowuje. Napisaliśmy maila do dr.G, z zapytaniem, czy to wzmocnienie zachowań autystycznych jest czymś oczekiwanym i naturalnym na tym etapie kuracji, czy może powinniśmy się tym martwić? Jeszcze ta moja przeziębieniowa niedyspozycja. Na nic nie mam siły, ledwo stoję na nogach, a w domu ciągle wrzask, pisk, J. mało co ogarnia... 
Czasami czuję się z tym wszystkim tak potwornie sama...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz