Wczoraj mieliśmy kolejne starcie, czyli drugą ocenę Mińka. Tym razem "pod lupę" poszły jego zdolności językowe w rodzimym dialekcie. Jako, że ostatnio mieliśmy niezły cyrk tuż przed oceną, a później jeszcze jakieś dziwne raporty z raportów, tym razem prawnik uprzedził sytuację i tydzień wcześniej wysłał do szkoły oficjalne pismo, że dnia 10. czerwca na terenie ich placówki zostanie przeprowadzona obserwacja dziecka i nie życzymy sobie udziału w niej pana B, który ostatnio popełnił raport z raportu logopedki podważając jej wiarygodność :) całe spotkanie przebiegło w miarę sprawnie, choć bez problemów też się nie obyło, bo logopeda utknęła gdzieś w metrze i przyjechała z prawie półgodzinnym opóźnieniem. Spotkaliśmy się przed szkołą i tym razem już w czwórkę (ja z Kajkeim również, a jakże ), wkroczyliśmy do szkoły, a później do jednej z klas, gdzie czekaliśmy, aż jeden z nauczycieli przyprowadzi nam Miniastego. Miniek, choć początkowo speszony, bardzo ucieszył się na mój widok i od razu zmienił postawę na pewniejszego siebie. Miło :) Jako, że celem oceny było posłuchanie tego, jak Miniek mówi po polsku, wcześniej pani poprosiła nas, żebyśmy przynieśli parę rzeczy (gier, książek), przy których Miniasty będzie chciał się chociaż trochę rozgadać. Wzieliśmy książkę o planetach, matę podłogową o kontynentach, karty "Piotrusia" i domino. Zaczęliśmy od kontynentów. Miniek najpierw wytłumaczył pani jak trzeba grać (widać było, że był speszony), później sam zaczął pokazywać i zgadywać kontynenty, a na końcu jak pani się pomyliła (celowo) zaśmiał się i pokazał jej gdzie powinna stanąć. Później pani wyjęła książeczkę z obrazkami i Mieszko miał nazwać rzeczy/osoby/zwierzęta na obrazku i powiedzieć co one robią, np. dziewczynka jeździ na koniu, chłopiec pakuje prezent itd. Z większością sobie poradził, tylko na ośmiornicę powiedział, że to płaszczka i nie rozpoznał fragmentu koszuli z guzikami. Później pani przeprowadziła test typu: "najpierw pokaż misia potem kangura", "zanim pokażesz to pokaż to" itd. Z tymi poleceniami nie miał problemu, natomiast kiedy pojawiły się takie: "Zanim pokażesz tygrysa dotknij jednej z żab, a później pokaż pierwszego ptaszka" - tu już Miniek się gubił, ale ogólnie i tak wyszło bardzo dobrze, na tyle dobrze wręcz, że pani stwierdziła, cyt: "szkoda, że tego nie nagraliśmy, bo nam nie uwierzą". Pod koniec oceny, logopedka poprosiła jeszcze o rozmowę z nową panią (Karoliną), zapytała ją o kilka rzeczy i na tym ocena została zakończona. Przed rozmową z panią Karoliną Miniek poszedł z panem B. na judo, żegnając się przedtem ze wszyskimi, nawet z bratem, który niczego nie świadomy właśnie otworzył oko wybudzając się z drzemki. Później poszliśmy z nią jeszcze na chwilę do Costy, żeby podać jej kilka szczegółów typu: data urodzin Mińka, adres, nazwiska nauczycielki, z którymi rozmawiała itd. Później pani logopedka pojechała zwiedzać kolejną szkołę (tę, o któą się staramy, żeby ją dostać), a my do domu.
Podsumowując: ocena wypadła podobno bardzo dobrze (wg tego co mówiła logopedka), choć ja wiem, że Miniek nie pokazał swoich pełnych możliwości. Można było zrobić więcej, ale zwyczajnie zabrakło nam czasu. Nic to. Kolejna wizyta dla sądu odhaczona. Tym razem na naszą korzyść. Rozmawiałam po wszystkim jeszcze chwilę z logopedką i powiedziała mi, że teraz ona już widziała wszystko co chciała i z sumieniem może powiedzieć, że Miniek nie ma problemów z komunikowaniem się w języku polskim i niechby jej nawet nikt nie wierzył i ogniami w sądzie przypalał, on widziała co widziała i to zgodnie z prawdą potwierdzi. Fajnie :) Tylko co dalej?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz