Sprawa zaczyna nabierać tempa i stres staje się coraz bardziej odczuwalny. Z punktu widzenia prawnika rzecz wydaje się prosta, bo wszystko będzie zależało od raportów specjalistów. Nasze raporty kontra ich, no i tu zaczyna być problem, bo ich oceny są kiepskie i stawiają Mińka w bardzo niekorzystnym świetle. My wiemy, że były robione pod z góry założoną tezę (mamy tej szkoły nie dostać, bo Miniek jest do niej zbyt głupi), ale musimy to udowodnić. Potrzebujemy zatem przynajmniej raportów dwóch specjalistów; logopedy (za nami dwie obserwacje: jedna w języku polskim, druga w angielskim) i czekamy jeszcze na ocenę niezależnego psychologa edukacyjnego, a tej ciągle nie ma, bo nie ma nikogo, kto miałby uprawnienia do przeprowadzenia jej. Tymczasem, wydział edukacji nie zgodził się na przesunięcie terminu rozprawy i póki co jest ona wyznaczona na 1. lipca. Prawnik będzie składał wniosek do sądu o przesunięcie tej daty, ale czy się uda...? Wciąż nie mamy też żadnego dokumentu ze szkoły, a prosiliśmy (prawnik prosił) o przesłanie ich już jakieś dwa tygodnie temu. Szkoła i "edukacyjni" z council'u grają do tej samej bramki i opóźniają dostarczenie dokumentów do ostatniej chwili. Wcale nie zdziwiłabym się, gdyby dotarły do nas dzień przed terminem rozprawy. Eh wkurza mnie już to wszystko...
Dobrze chociaż, że Miniek nie zważając na wszystko, co się o nim mówi i pisze niekorzystnego, wciąż idzie do przodu.
A oto nasz dialog z wczoraj:
Ja: - Miniek, wróć do toalety i posprzątaj gazety. (Miniek z tych "czytających" w toalecie ;)
Miniek: - Nie mogę, bo muszę umyć ręce.
Ja: - Ok. Idź umyj, a później wróć do toalety i poukładaj to co porozrzucałeś.
Miniek z nad umywalki: - Posprzątam jutro rano!
Ja: - Ok. To po komputer też zgłoś się dopiero jutro rano.
Miniek: No nie...(Wychodzi z łazienki i idzie do toalety układać gazety) ;)
I dialog z dzisiejszego poranka:
Miniek: Strasznie mi się chce pić. Muszę sobie nalać wody do kubka. (Po czym Miniasty bierze kubek, stawia go na podłodze, bierze duży dzbanek z wodą i zaczyna nalewać.)
Ja (przerażona wizją wielkiej kałuży i biegania ze ścierką o szóstej rano): - Tylko proszę, nie zalej całej podłogi.
Miniek. Mamo! Dam sobie radę, bez paniki! ;)
I dał sobie radę :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz