Dziś wyjątkowo o Isi, bo i sprawa jest bardzo wyjątkowa . Jako, że rok szkolny ma się ku końcowi, kilka dni temu otrzymaliśmy raport na temat postępów edukacyjnych naszej czterolatki. Nieskromnie pisząc: jest dobrze, a nawet bardzo dobrze. ;) Isia robi tak szybkie i spektakularne postępy, że w przyszłym roku rozpocznie wprawdzie zerówkę, ale będzie w niej realizowała program klasy pierwszej ;)
Czy jestem zaskoczona tym raportem? I tak i nie. Isia zawsze była dzieckiem wyjątkowo bystrym i wszystko zaczynała wcześniej niż rówieśnicy: siedziała sama w wieku 4 miesięcy, w wieku 6 czworakowała tak szybko, że nie można było za nią nadążyć, w wieku 7 miesięcy chodziła przy meblach, a w wieku 10 biegała. Zawsze śmiejemy się z mężem, że Iśka urodziła się na stojąco i mówiąc, bo chodzi i mówi odkąd pamiętamy :)
Po pierwszym , ekspresowym w jej rozwoju roku, Isia niejako "wtopiła się" w grupę rówieśników i już nie wyróżniała się szczególnie na ich tle (przynajmniej nie na pierwszy rzut oka). Owszem sporo pytała, dużo mówiła, była niezwykle sprytna fizycznie, ale poza tym zupełnie przeciętna trzylatka.
We wrześniu ubiegłego roku rozpoczęła edukację w angielskim przedszkolu z właściwie zerową znajomością lokalnego języka, co mocno podkopało jej pewność siebie. Mimo, że Isia szybko zaklimatyzowała się wśród obcojęzycznych dzieci, bariera związana z ograniczeniem możliwości komunikacyjnych była dla niej ogromnie frustrująca. Kosztowało ją to dużo stresu, który odreagowywała rysując. Z czasem Isia odkryła moc swoich małych dzieł i to własnie rysunek stał się dla niej sposobem komunikacji. Poprzez przygotowywane prace mogła nie tylko odreagować stres, ale także (a może przede wszystkim) opowiedzieć o swoim świecie, wyrazić to co czuje. Oj duuuuużo prac wtedy powstało, baaaardzo dużo, ale dzięki nim Isia rozwinęła w sobie pasję tworzenia i bardzo usprawniła motorykę małą.
Jak to mówią: nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.
We wrześniu ubiegłego roku rozpoczęła edukację w angielskim przedszkolu z właściwie zerową znajomością lokalnego języka, co mocno podkopało jej pewność siebie. Mimo, że Isia szybko zaklimatyzowała się wśród obcojęzycznych dzieci, bariera związana z ograniczeniem możliwości komunikacyjnych była dla niej ogromnie frustrująca. Kosztowało ją to dużo stresu, który odreagowywała rysując. Z czasem Isia odkryła moc swoich małych dzieł i to własnie rysunek stał się dla niej sposobem komunikacji. Poprzez przygotowywane prace mogła nie tylko odreagować stres, ale także (a może przede wszystkim) opowiedzieć o swoim świecie, wyrazić to co czuje. Oj duuuuużo prac wtedy powstało, baaaardzo dużo, ale dzięki nim Isia rozwinęła w sobie pasję tworzenia i bardzo usprawniła motorykę małą.
Jak to mówią: nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.
W między czasie, trzyletnia wówczas i prawie wyłącznie polskojęzyczna Isia, zaczęła powoli zdradzać się ze swoimi umiejętnościami: pisownią wszystkich liter i cyfr, sprawnym liczeniem do 20 w obu językach, rozróżnianiem nie tylko podstawowych, ale też dość skomplikowanych figur i kształtów (np. romb, trapez, sożek itd), czytaniem prostych wyrazów, rymowaniem, znajomością flag państwowych, kontynentów, oceanów, układu słonecznego itd. Z każdym miesiącem wzbudzała coraz większy podziw opiekunów i sympatię sporego grona koleżanek i kolegów. Dużym atutem Iśki jest to, że moja córeczka jest istotą niezmiernie towarzyską i z założenia lubi wszystkich (z wyjątkiem tych, którzy ją szczypią, co stale podkreśla ;)
Jednak, tak jak jak pisałam na wstępie, dla mnie Isia była zawsze wyjątkowa. Nie byłam w stanie, (bo nie miałam takiej możliwości), porównać jej umiejętności i wiedzy z innymi dziećmi w jej wieku. Miniek i Kadzik nie są najlepszymi odnośnikami z powodu swoich problemów zdrowotnych, a innych zdrowych dzieci w najbliższym otoczeniu brak. Raczej wydawało mi się, że Isia rozwija się po prostu dobrze i nie odbiega za bardzo od rówieśników, a że ma zainteresowania naukowe..? Dzieci w tym wieku interesują się dosłownie wszystkim, więc też wydawało mi się to normą.
Otrzymany raport utwierdził mnie jednak w przekonaniu, że moja Iśka nie do końca jest przeciętnym dzieckiem i zostało to zauważone już nie tylko przez nas-rodziców, ale też przez zupełnie niezależne osoby. Cieszy mnie to ogromnie, bo po wielu problemach rozwojowych obu synów, mamy naszą małą Perełkę, która choć wcale lekko nie ma, rozwija się genialnie.
Ech...żeby tylko teraz tego nie zepsuć. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz