poniedziałek, 14 lipca 2014

Sprawy sądowe.

Rzadko piszę na blogu o sprawach sądowych, bo jest to dla mnie bardzo trudny temat. Może nie tyle z sam przebieg procedur, co fakt, że w ogóle musiało do tego wszystkiego dojść, że ktoś (nauczyciele konkretnie) skrzywdził moje dziecko. Bardzo ciężko mi się z tym pogodzić a sama myśl, że nie wyczułam wcześniej, co się dzieje w tej cholernej szkole - dobija mnie zupełnie...

 Wracając jednak do sytuacji obecnej: do sądu wniesiona jest jedna sprawa, która miała odbyć się na początku lipca, ale że nie mieliśmy oceny psychologa, przesunęliśmy ją na "po wakacjach". Psycholog już sobie Minka pooglądał, zwiedził też jedną ze szkół, niebawem zobaczy drugą, załączymy opinię logopedki i możemy iść na sprawę na początku października. :) Przy tej konkretnej sprawie związanej ze znianą szkoły, znaczenie mają przede wszystkim raporty specjalistów, czyli sądowi niezależni specjaliści, kontra oceny specjalistów wysłanych przez zarząd edukacyjny. Zamotane to trochę ;)
Które wg opinii sądu będą bardziej wiarygodne...? Bóg to jeden wie. W tej kwestii już nic więcej zrobić nie możemy poza tym, co już zostało zrobione. Teraz czekamy na termin rozprawy i ostateczny jej wynik.

Ale...

Niebawem do sadu trafi kolejny nasz pozew przeciwko szkole i zarządowi. Tym razem będzie to sprawa o dyskryminację, a konkretnie o nie zapewnienie Mińkowi ułatwień edukacyjnych, a tym samym na narażenie go na zaniedbania edukacyjne. Dlaczego zdecydowaliśmy się na drugi proces? Na wszelki wypadek. Wyrok, który zapadnie w tej sprawie ma być ostrzeżeniem dla innych nauczycieli, którym przejdzie do głowy olać lub skrzywdzić którekolwiek z naszych dzieci. Mają wiedzieć, czuć namacalnie, że jeśli zaniedbają którekolwiek z nich (naszych dzieci), nie zawahamy się wnieść kolejnego pozwu. I tak aż do skutku. Czasu już nie cofnę, ale mogę i będę go kreować chroniąc dzieci przed nauczycielami. Absurdalnie to brzmi, wiem...Miniek ciągle zostaje w szkole w tej samej dzielnicy, a więc zarząd edukacyjny się nie zmienia. Jeśli zatem teraz tego nie doprowadzimy do końca i nie zamkniemy tematu z wszystkich możliwych stron z sukcesem dla nas, to zarząd i szkoła będą mściły się na nas, a przede wszystkim na Mińku ograniczając mu wsparcie terapeutów itd. Przerabialiśmy to nie raz i nie chcemy kolejny. W tej chwili nie mamy już nic do stracenia, a zyskać możemy WRESZCIE  bezpieczną edukację dla naszych dzieci. To mi w zupełności wystarczy.


1 komentarz:

  1. Brawo dla walecznej mamuśki :) pozdrowienia dla Mińka!

    OdpowiedzUsuń