wtorek, 16 kwietnia 2013

81. dzień leczenia

I znów doopa. Miniek wrócił ze szkoły przeładowany emocjami. Nie wiem co tam robił, ale w domu nie mógł usiedzieć na miejscu. Obiad zjadł w biegu, na bajce nie mógł się już skupić, a później zaczęło się bieganie po pokojach, skakanie po łóżkach, wpadanie na futryny, zaczepianie i prowokowanie Isi, koncert życzeń, czyli: "ja chcę, ja nie chcę"...itd. Jest 18.00, a ja padam na pysk. W głowie mi huczy, w uszach dzwoni. A tyle rzeczy planowałam dziś zrobić: ogarnąć trochę mieszkanie (niedługo przylatuje do nas rodzina z Polski), posprzątać w półkach w kuchni, poćwiczyć pisanie i liczenie z Mińkiem, czytanie z Isią...Eh, szkoda gadać. Łapię się na tym, że coraz częściej zastanawiam się jak wyglądałoby to nasze życie gdyby Miniek nie miał autyzmu? Czy byłoby łatwiej? Na pewno inaczej. Z każdym rokiem tracę siły i nadzieję, że uda nam się to wszystko jakoś ogarnąć. Coraz bardziej czuję się w tej autystycznej drodze samotna, coraz częściej  poważnie myślę o powrocie do Polski. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz