80. dzień leczenia
Miniek dziś rano: - Mamo, pięknie dziś wyglądasz!
Miniek dziś rano: - Mamo, pięknie dziś wyglądasz!
Ja: - Oooo, dziękuję, bardzo mi miło, że tak uważasz.
Miniek: No..., wyglądasz jak robot!
Cholera ;), a już się ucieszyłam ;)
Miniek poszedł dziś pierwszy raz do szkoły po dość długiej, bo dwutygodniowej, przerwie międzysemestralnej. Wrzuciłam mu do torby szkolnej list informujący o ostatnim ataku i procedurze postępowania, gdyby się powtórzył. Już kilka dni wcześniej J. wystosował maila w tej sprawie do dyrektorki ośrodka, w którym uczy się Miniek, a dziś jeszcze ponoć z nią rozmawiał telefonicznie, więc ten list to raczej formalność. Żeby było na papierze ;) W tym kraju to szczególnie ważne. Miniasty ze szkoły wrócił dość zadowolony i głody, co mnie akurat nie dziwi, bo prawie nie zjadł śniadania. Prosiłam, tłumaczyłam, ale olał temat i chyba nieźle się w tej szkole przegłodził. W każdym razie obiad zjadł cały, mało tego, zjadł jeszcze prawie pół obiadu Isi - oczywiście za zgodą właścicielki ;) Ale to jeszcze nie koniec pozytywów! Po zjedzeniu obiadu, poprosiłam go żeby poćwiczył ze mną pisanie. Oczywiście na początku usłyszałam sto pięćdziesiąt siedem razy słowo NIE, ale po tym jak wytłumaczyłam mu, że bez ćwiczenia rączki nigdy nie nauczy się pisać, sam z siebie zamkną komputer i poprosił o zadania! CUD!!! Później bez jakiegokolwiek marudzenia rysował szlaczki, pokolorował biedronkę na rysunku, poćwiczył pisownię literek i wykonał zadanie z matematyki. Sielanka :) W nagrodę dostał YoYo (owocowa przekąska, którą lubi) i był przeszczęśliwy, szczególnie że udało mu się wreszcie opanować samodzielną pisownie literki E, (trenował wiele miesięcy). Miło było patrzeć, jak rozpiera go duma ;)
Po zjedzeniu przekąski, nastawiłam mu timer na pół godziny i pozwoliłam pograć na komputerze. Sama w tym czasie zajęłam się kąpielą dwójki pozostałych maluchów. Jak tylko uporałam się z Iśką i Kajkiem, Miniek znów mnie zaskoczył, bo po sygnale timera, zamkną komputer, poszedł do łazienki i zaczłąsię rozbierać. Szczerze mówiąc, to byłam mocno zdziwiona, bo ostatnio Miniek za kąpielami nie przepada i nie spodziewałam się, że wyrazi chęć umycia. Jako, że wodę po maluchach już spuściłam, zaproponowałam mu prysznic. I znów nie było problemu. Wszedł, namydlił się, ja umyłam mu głowę, później wszystko spłukałam...bez żadnych cyrków! NIC! Później też z górki: leki, kolacja, mycie zębów, łóżko, masaż, bajka. Śpi. Wszystkie śpią ;)
Dzień cudów!!!
PS Kilka dni temu, jeszcze będąc w Irlandii wysłaliśmy do naszego GP list opisujący ostatnie wydarzenia (atak), a także wystosowaliśmy w tym liście prośbę, o skierowanie Mińka (i Kajka przy okazji), do neurologa i na badania mózgu (jakiekolwiek). Dziś GP nagrał się J. na sekretarce, że chce najpierw zobaczyć chłopaków. Ok. Jakaś reakcja jest, zobaczymy co dalej. Jeżeli chodzi o samą wizytę u GP, to poczekam na przylot J. Nigdzie się sama z tą trójką nie ruszę. Wyprawa do szkoły to wystarczający kosmos. Za resztę atrakcji serdecznie dziękuję.
PS Kilka dni temu, jeszcze będąc w Irlandii wysłaliśmy do naszego GP list opisujący ostatnie wydarzenia (atak), a także wystosowaliśmy w tym liście prośbę, o skierowanie Mińka (i Kajka przy okazji), do neurologa i na badania mózgu (jakiekolwiek). Dziś GP nagrał się J. na sekretarce, że chce najpierw zobaczyć chłopaków. Ok. Jakaś reakcja jest, zobaczymy co dalej. Jeżeli chodzi o samą wizytę u GP, to poczekam na przylot J. Nigdzie się sama z tą trójką nie ruszę. Wyprawa do szkoły to wystarczający kosmos. Za resztę atrakcji serdecznie dziękuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz