czwartek, 25 kwietnia 2013

90. dzień leczenia

Od dziś (przez tydzień) będziemy mieć w domu gości. Przylatuje do nas ciocia J. z koleżanką. Chcą trochę pozwiedzać, odpocząć od własnych rodzin i odreagować od polskiej rzeczywistości. Ciekawam bardzo jak dzieci będą zachowywały się w obecności dwóch obcych, bądź co bądź,  pań. Ciekawam również, czy tolerancja gości nie zostanie wystawiona na próbę. Wprawdzie obie panie są doświadczonymi psychologami (nie uznaję formy żeńskiej od tego zawodu, jeśli kogoś razi to sorry), i nie jedno już widziały, obawiam się jednak, że mogły zapomnieć ;) 
Ja mam dziś od rana spore przejścia z Mińkiem. Najpierw zwlekał z ubieraniem się do szkoły podnosząc mi tym samym ciśnienie. Wreszcie powiedziałam mu, że jak tak ma wyglądać każde nasze poranne wyjście to ja dziękuję, jak dla mnie to może zostać w domu. No i awantura gotowa, bo: "On chce do szkooooołyyyy" i płacz. Zawiozłam go wreszcie do tej szkoły, ale na placu szkolnym też dał popis uciekając mi gdzieś w drugi jego koniec. Po gonitwie, (z wózkiem i Iśką obok), udało mi się wreszcie doprowadzić go do sali, ale że jakoś nie kwapił się szczególnie wejść w głąb sali i zanieść swoich rzeczy do szatni, to poczekałam, bo jeszcze gotów odwrócić się na pięcie i sobie pójść. 
Miniek ostatnio kiepsko śpi, tzn. ten pierwszy sen jest ok, dość głęboki, przychodzi do mnie (Miniek nie sen;)  już po północy (a nie tak jak wcześniej o 21.00), ale ok. godz. 3-4 zaczyna się kręcić, kopać mnie i tak już do rana. Pewnie coś go boli, ale co?  Bądź tu człowieku mądry i zgaduj.

No i się wkurzyłam. Nawet bardzo. Wracam dziś ze szkoły, Miniek wybiega z niej zadowolony, rozentuzjazmowany, jedziemy sobie jakby nigdy nic do domu, a po przyjeździe zaglądam do zeszytu kontaktowego, czytam i ciśnienie mi rośnie. W zeszycie widnieje wpis, że: Miniek zachowywał się dziś BARDZO niepokojąco i pani D. (dyrektorka ośrodka) będzie kontaktowała się wieczorem z mężem  mailowo, żeby wszystko wyjaśnić, bo BARDZO martwi ich zachowanie naszego syna. O ile zachowanie Mińka mnie nie dziwi, to pisanie mi wiadomości na zasadzie: "stała się tragedia, ale powiemy ci o tym wieczorem", jest dla mnie BARDZO niepoważne. Oczywiście cały wieczór czekaliśmy z J. na maila, żeby dowiedzieć się, co też strasznego stało się dziś w szkole. Mail nie dotarł, więc znów tym się wkurzyłam, bo albo faktycznie jest źle i informują  nas o tym natychmiast, albo niech nie robią z przysłowiowej igły wideł! Jutro J. ma dzwonić do szkoły i pytać, o co im właściwie chodzi. Ja Mińkowi i sobie robię jutro od szkoły urlop. Nie wiem co tam za sceny dantejskie odchodziły, że pani pisała o bardzo złym zachowaniu Mińka, ale mam szczerze dość takiej informacyjnej ciuciubabki, która niczego właściwie nie wnosi. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz