środa, 8 maja 2013

103. dzień leczenia

Histeria level hard! Oj..., dawno już nie widziałam Mińka w takim stanie jak dziś. Wszystko zaczęło się dość niewinnie; najpierw mieliśmy małe starcie, kiedy poprosiłam Mińka o przebranie się po przyjściu ze szkoły. Obraził się, coś tam fukał pod nosem, położył się na stole - standard. Stwierdziłam, że mam już po dziurki w nosie proszenia go o cokolwiek i poszłam do sypialni zamykając za sobą drzwi. O dziwo, po około 5 minutach zjawił się w niej Miniek, z deklaracją, że przemyślał już "sprawę" i chce się przebrać. 1:0 dla mnie ;) Niestety, później już tak łatwo nie było. Zaczęłam nakładać dzieciakom obiad, J. zajął się włączaniem komputera (Nasze dzieci zawsze jedzą obiad (i tylko obiad!) oglądając bajki. Wiem, że to mało pedagogiczne, ale Miniek nauczył się jeść samodzielnie właśnie podczas oglądania bajek, troszkę nieświadomie. Wcześniej nie chciał nawet wziąć sztućców do ręki i albo był przez nas karmiony, albo mógł nie jeść nic nawet przez cały dzień. Od, mniej więcej, dwóch lat nie ma już problemów z używaniem łyżki i widelca, noża, póki co, ze względów bezpieczeństwa wolę mu nie dawać do ręki ;)). Wracając jednak do tematu; kiedy już wszystko gotowe stało na stole, Miniek położył się na podłodze w kuchni i zaczął krzyczeć, że on chce gry, że nie chce słuchać bajki, że nie chce jeść, że "nie!, nie!, nie!". Początkowo obrałam standardową taktykę i starałam się te kuchenne wrzaski zignorować. Po jakimś czasie stwierdziłam, że Miniek tak już się emocjonalnie nakręcił, że nie ma szans na wyciszenie. Był tak rozgoryczony, wściekły i zapłakany, że postanowiłam jednak interweniować.  Weszłam pod stół, mimo, że wyrywał mi się i kopał na oślep podniosłam go z podłogi i posadziłam sobie na kolanach (przodem do siebie), po czym mocno go przytuliłam (niedźwiedzi uścisk). Miniek cały czas krzyczał, szarpał się, próbował się wyrywać, ale nie odpuściłam. Cały czas mocno go przytulałam. Wreszcie skapitulował, przestał kopać, uspokoił się i wtulony we mnie...usnął. Był tak wykończony i "wyprany" emocjonalnie, że zasnął w ciągu niespełna 10 minut. Zaniosłam go do naszej sypialni i przespał się tam godzinę, po czym wstał, poszedł do kuchni, siadł przy stole i zaczął jeść gruszkę. Kiedy zaproponowałam, że przygrzeję mu obiad znów zaczął się obrażać i krzyczeć. Odpuściłam i wyszłam z kuchni. Zajęłam się kąpielą młodszych dzieciaków i przygotowywaniem ich do snu,co bacznie obserwował z kuchni Miniek. Kiedy najmłodsi byli już wykąpani, a wanna umyta, zjawił się Miniek, oczywiście z chęcią kąpieli. Wytłumaczyłam mu, że czas kąpieli już miną, ale jak chce pomogę mu wziąć prysznic. Awantura, krzyk, bo on "chce się kąpać". Siadłam na wannie i powiedziałam mu, że poczekam aż się zdecyduje, a opcje ma dwie: albo bierze prysznic, albo idzie spać brudny. Po kilku minutach zdecydował się na prysznic. Rozebrał się i znów awantura, bo on nie będzie stał, będzie siedział, nie będzie mył głowy, nie chce, żeby na niego chlapać, nie chce żeby leciał na niego strumień wody...No to się wkurzyłam. Stwierdziłam, że teraz to już przesadził, że mam już po dziurki w nosie jego zachowania, że jak dla mnie to może chodzić brudny...itd. O dziwo uspokoił się i reszta mycia przebiegła już w spokoju. Po wszystkim zjadł kolację, poukładał z tatą puzzle  pograł w domino logopedyczne, po czym sam stwierdził, że czas już na bajkę i pora iść spać.  

Zastanawiam się coraz częściej, na ile  ta negacja wszystkiego i totalne rozchwianie emocjonalne są  efektem ubocznym kuracji, a na ile może być to spowodowane skokiem rozwojowym lub/i pogłębieniem samoświadomości. Tak jak pisałam ostatnio; mimo tych wszystkich mocno autystycznych "jazd", świadomość Mińka na temat tego, co się wokół niego dzieje jest coraz większa. Sfrustrowany facet jest bardzo, a że werbalizować uczuć i emocji nie potrafi, to odreagowuje tak a nie inaczej. Miałam nadzieję, że umówione na dzisiaj spotkanie z osteoterapeutą troszkę mu pomoże, ale niestety "masujący" Mińka pan Sebastian sam źle się poczuł i spotkanie odwołał. Kolejny termin wizyty za tydzień. Jedynym pozytywem dnia dzisiejszego był mail od człowieka z terapii muzycznej. Zwolniło się wreszcie miejsce i od połowy czerwca Miniek będzie mógł uczęszczać na zajęcia muzyczne (jeden na jeden) w pobliskiej szkole muzycznej. Zajęcia będą odbywały się co dwa tygodnie i trwały ok. godziny. Zaczniemy przed wakacjami,  a dokończymy po (o ile Miniek w ogóle tę formę  terapii zaakceptuje). 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz