160. dzień leczenia
Mało ostatnio piszę,
ale to dlatego, że sporo się dzieje i zwyczajnie brakuje mi czasu. Jak
już wspominałam w poniedziałkowym wpisie, Miniek przeszedł ostatnio atak astmy.
Ratowaliśmy się Ibuprofenem i inhaler'em. Takie połączenie leków, tzn.
"wziewka" (Slabutamol w naszym przypadku) + Ibuprofen, zalecił nam
główny lekarz Mińka. Zaznaczył, żeby nie łączyć wziewek z paracetamolem, oczywiście tłumaczył dlaczego, ale niestety nie zapamiętałam. Podawaliśmy więc dokładnie taki zestaw przez trzy dni,
teraz zostawiliśmy już sam inhaler. Miniek nadal brzydko i ciężko kaszle, ale
nie ma już ataków duszności, a to spory sukces.
Ze względu na chorobę,
wtorek Miniasty spędził w domu. Był nad wyraz spokojny jak na niego. Po
południu pojechali z tatą na terapię muzyczną i...Miniek wszedł do pokoju z
instrumentami, w którym spędził całą godzinę grając na czym popadnie. Małymi
kroczkami, ale osiągnęliśmy cel. Albo inaczej: Miniek osiągną cel, ale cieszymy się wszyscy
;)
W środę Miniasty
powędrował już do szkoły. Nie widzieliśmy potrzeby dłuższego trzymania go w
domu skoro funkcjonuje wyjątkowo dobrze a i kaszlem nie zaraża (pozostałe
dzieci w domu zdrowe, więc i szkolne powinny być bezpieczne). Jak znam organizm
Mińka, to kasłał będzie jeszcze przez kilka dobrych tygodni. Po powrocie ze
szkoły zauważyłam, że Miniek jest bardzo zadowolony. Kiedy zapytałam, co
wprawiło go w taki dobry humor, dumnie wyprężył pierś i pokazał mi naklejkę,
nie byle jaką, bo od samego dyrektora. Nie udało mi się niestety ustalić,
z jakiej to okazji otrzymał takie wyróżnienie. W każdym razie takiego dumnego i
zadowolonegoz siebie Mińka nie widziałam już dawno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz