wtorek, 9 lipca 2013

160. dzień leczenia      


Mało ostatnio piszę, ale to dlatego, że sporo się dzieje i zwyczajnie brakuje mi czasu.  Jak już wspominałam w poniedziałkowym wpisie, Miniek przeszedł ostatnio atak astmy. Ratowaliśmy się Ibuprofenem i inhaler'em. Takie połączenie leków, tzn. "wziewka" (Slabutamol w naszym przypadku) + Ibuprofen, zalecił nam główny lekarz Mińka. Zaznaczył, żeby nie łączyć wziewek z paracetamolem, oczywiście tłumaczył dlaczego, ale niestety nie zapamiętałam. Podawaliśmy więc dokładnie taki zestaw przez trzy dni, teraz zostawiliśmy już sam inhaler. Miniek nadal brzydko i ciężko kaszle, ale nie ma już ataków duszności, a to spory sukces. 

Ze względu na chorobę, wtorek Miniasty spędził w domu. Był nad wyraz spokojny jak na niego. Po południu pojechali z tatą na terapię muzyczną i...Miniek wszedł do pokoju z instrumentami, w którym spędził całą godzinę grając na czym popadnie. Małymi kroczkami, ale osiągnęliśmy cel. Albo inaczej: Miniek osiągną cel, ale cieszymy się wszyscy ;)

W środę Miniasty powędrował już do szkoły. Nie widzieliśmy potrzeby dłuższego trzymania go w domu skoro funkcjonuje wyjątkowo dobrze a i kaszlem nie zaraża (pozostałe dzieci w domu zdrowe, więc i szkolne powinny być bezpieczne). Jak znam organizm Mińka, to kasłał będzie jeszcze przez kilka dobrych tygodni. Po powrocie ze szkoły zauważyłam, że Miniek jest bardzo zadowolony. Kiedy zapytałam, co wprawiło go w taki dobry humor, dumnie wyprężył pierś i pokazał mi naklejkę, nie byle jaką, bo od samego dyrektora.  Nie udało mi się niestety ustalić, z jakiej to okazji otrzymał takie wyróżnienie. W każdym razie takiego dumnego i zadowolonegoz siebie  Mińka nie widziałam już dawno. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz