171. dzień leczenia
Obiecałam sobie, że częściej będę tu zaglądała, a moje wpisy będą bardziej regularne, ale obiecanki cacanki, a życie sobie. Ostatnio mamy takie upały, że zmobilizowanie się do czegokolwiek graniczy z cudem. Wczoraj np. termometr w samochodzie pokazywał 41 stopni i tak od prawie trzech tygodni. Dużo wydarzyło się od ostatniego wpisu.
Po pierwsze: Miniek zakończył osteoterapię. Przez okres wakacyjny robimy sobie przerwę.
Po drugie: Miniek w ubiegłym tygodniu przespał TRZY noce budząc się w swoim łóżku. Przez tyle lat czekałam na to, żeby wreszcie przestał do nas przychodzić w nocy, a jak już przestał, to...spać nie mogłam, bo co jakiś czas wstawałam i chodziłam do niego do pokoju sprawdzać, czy na pewno wszystko z nim w porządku. I bądź tu człowieku normalny ;)
Po trzecie: Mamy znów problemy ze szkołą. Okazało się, że Miniek nie uczestniczył w zajęciach wychowania fizycznego, o czym nikt nie raczył nas poinformować. Sprawa wyszła przypadkiem, kiedy na świadectwie nie wypełniono rubryki w-f. Zastanowiło nas to, skontaktowaliśmy się ze szkołą i okazało się, że Miniek nie brał udziału w zajęciach, bo...przeszkadzał. Wyobrażam sobie jak mógł czuć się Miniek i szlag mnie trafia, że o niczym nie wiedzieliśmy, a ci niewydarzeni nauczyciele zrobili mu cholerne świństwo. W poniedziałek J. idzie na spotkanie z dyrekcją i ciągniemy sprawę.
Po czwarte: z Minkiem znów "coś" zaczyna się dziać. Dziś siedząc ze mną rano w kuchni przez chwilę "przewrócił" oczami tak jakby miał zemdleć...zasnąć na siedząco... Nie wiem z czym może być związana ta reakcja, ale muszę go bardziej obserwować.
Po...ostatnie: muszę kiedyś odpocząć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz