264. dzień leczenia
Miniek gada, gada, gada...buzia mu się nie zamyka. Po pierwszych dość niepokojących objawach zmiany leków (mruganie oczami, zataczanie się, nadpobudliwość, nagłe zmiany nastrojów, płaczliwość), dziś funkcjonuje nad wyraz dobrze. Nie wiem, czy to za sprawą antybiotyku, który "wybija" resztę bakterii, czy to magiczne działanie oleju MCT, ale Miniasty jest dziś przesympatyczny. Po przyjściu ze szkoły przez godzinę ze mną pracował w pokoju (liczył, pisał!), później sam z siebie wpakował się do wanny, poszedł na kolację, a na dobranoc przejrzał się w oknie i stwierdził, że cyt. "wyglądam jak dynia". :) Tak dobrze odzyskać dziecko...i chociaż wiem, że jutro może być zwrot o 180 stopni ze wszystkim, dziś cieszę się z tego, co widzę i słyszę.
Jutro mamy wizytę (podwójną, bo skierowanie ma również Kajek) u kardiologa. Do tej pory chłopaki nie mieli jakiś widocznych problemów z sercem, ale kto wie co tam się w nich dzieje? Badanie ma być standardową kontrolą okresową, ale jednak się boję. Boję się bardzo, że COŚ jeszcze znajdą...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz