279. dzień leczenia
Miniuś był dziś na wycieczcie szkolnej, z której wrócił bardzo zadowolony, ale może po kolei. Jakiś czas temu dowiedzieliśmy się, że w semestrze zimowym dzieci będą uczyć się o Londynie. Etapem wprowadzającym do przybliżenia dziejów miasta było przygotowanie przez uczniów prezentacji o wielkim pożarze w Londynie. Razem z Miniastym poświęciliśmy tydzień na zrobienie książki pt. "The Great Fire of London". Miniuś był naprawdę mocno przejęty swoją pracą domową i dzielnie wykonywał powierzone mu zadania, czego efektem była kilkunastostronicowa książeczka.
Kolejnym elementem poznawania Londynu była dzisiejsza wycieczka (z tatą jako opiekunem i osobistym wparciem). Przyznaję, że nie byłam do końca przekonana, czy jest to dobry czas dla Mińka na wycieczki grupowe, bo ostatnio jest mocno wszystkim rozdrażniony, ale ostatecznie okazało się, że martwiłam się zupełnie niepotrzebnie. Chłopaki poradzili sobie doskonale i obaj uznają tę wycieczkę za bardzo udaną. Bogu dzięki!
Program wycieczki był następujący:
9.00-wymarsz ze szkoły na pobliską stację metra,
10.00- przejazd metrem do kina na krótki film o Londynie (4D),
11.30 - przerwa na lunch i toaletę,
12.00-"runda" na London Eye,
13.00 - przepłynięcie statkiem po Tamizie,
14.00 - przejechanie metrem pod monument upamiętniający pożar,
15.00 - powrót metrem do szkoły,
15.45 - odebranie przeze mnie małżonka z synem z pod szkoły ;)
Elementami, które Miniek mógł znać była oczywiście podróż metrem, (które uwielbia, ale Miniasty jest zafiksowany na wszelkie środki lokomocji) i pływanie łodzią, bo kilka razy już sobie takie rodzinne wycieczki urządzaliśmy. Cała reszta była dla niego nowa, a London Eye kiedyś wręcz go przerażało. Dziś podobno wszedł do wagonika bez żadnego problemu i był bardzo zafascynowany tym, co mógł zobaczyć (relacja taty).
Super! Cieszę się ogromnie, że sobie poradził. Że OBAJ sobie poradzili. :)
Kolejny raz upada teoria nauczycieli, jakoby Miniasty był tak przywiązany do rutyny, że ciężko mu się odnaleźć w nowych sytuacjach. Nie, nie jest mu ciężej niż przeciętnemu, średnio wrażliwemu dziecku. Cała tajemnica dobrego funkcjonowania Mińka tkwi w zapewnieniu mu odpowiedniego wsparcia. Miniek nawet nie potrzebuje w wielu rzeczach pomocy, potrzebuje bardziej świadomości, że obok jest ktoś, kto w razie problemów mu pomoże. Póki co, nauczyciele pracujący z Mińkiem nie mogą odkryć tej tajemnicy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz