niedziela, 1 czerwca 2014

Rower

Mamy sukces! Według nas ooooooogromny krok do przodu w rozwoju motorycznym naszych dzieci. Dwa dni temu Miniek i Isia nauczyli się jeździć na rowerach bez bocznych kółek!!! Równowagę załapali tak szybko, że do dziś jesteśmy z mężem w ciężkim szoku, jak łatwo im to poszło. Pięć minut z podniesionymi kołkami boczymi wystarczyło, żeby wsiedli, pojechali, zaliczyli po jednym upadku na trawie, podnieśli się i już wiedzieli o co chodzi ;)  Uściślając: Isia wiedziała, bo już więcej się nie wywalała, Miniek natomiast uznał upadki za świetną okazję do dostymulowania się i po każdym przejechaniu kilku/kilkunastu metrów hamował i w sposób kontrolowany zalegał na murawie boiska. Wywalanie Mińkowe nie zmienia jednak faktu, że jeździć się nauczył, balans trzyma, a to najważniejsze. Ma tylko jeszcze problem z wystartowaniem, więc na początku trzeba go popychać, ale nad tym jeszcze popracujemy. Potrenujemy też jazdę zgodnie z kierunkiem, bo z tym też jeszcze różnie bywa, ale ogólnie jesteśmy bardzo, ale  to  BARDZO  dumni z naszych dzieci i szczęśliwi. 

Ze spraw leczniczych: po 10 tygodniach weekendowego detoksu wysłalismy wosy Mińka do analizy pierwiastkowej i toksykologicznej. Ostatnio miał ją robioną ponad rok temu, więc bardzo jestem ciekawa wyników. Będę miała okazję porównać je z poprzednimi i sprawdzić, postęp oczyszczania mojego dziecka z wszelkich toksyn.

Jeżeeli chodzi o funkcjonowanie Mińka, to też ostatnio jestem bardzo zadowolona. Widać, że chłopak ma ogormną potrzebę samodzielnośći, dorosłości (wyraża szeroko rozumianą chęć samodzielnego funkcjonowajnia), chce się uczyć nowych rzeczy, nauczył się wreszcie pisać samodzielnie całe swoje imię. Kurcze, no jest lepiej :) Ostatnio zaczął się nawet buntować, ale nie jest to taki "bunt autystyczny" (tzn. ślepy upór nie wiadomo czym spowodowany), jest to bardziej bunt świadomowościowy, tzn. działający na zasadzie "wiem, że mogą czegoś nie zrobić, więc nie zrobię tego, a jak chcesz, żeby było inaczej, przekonaj mnie do tego". Słowem: negocjujemy. Zdarza nam się też czasem pokłócić, posprzeczać, staramy się oboje (ja i Miniek)  wytłumaczyć sobie na wzajem swoje stanowisko. Kurcze, zaczynamy mieć całkiem świdomego siedmiolatka w domu. Ba! Ostatnio zauważyłam (to już kolejny raz!), że Miniek jest... empatyczny ; ) Kiedy np. podczas jedzenia śniadania mały Kajek buja się na krześle, Miniek swoim głośnym krzykiem alarmuje o tym cały dom, a brzmi to mniej więcej tak: "Maaaamooooo! Szybko!!!Kajek się buja!!! Zaraz się wywali i potłucze sobie główkę!". Wyraźnie widać, że Miniek denerwuje się tym, że Kajek może sobie zrobić krzywdę. I jeszcze sytuacja z wczoraj. Wracamy samochodem z całodniowej wycieczki. Na parkingu pod domem okazuje się, że Isi, (ktróa zasnęła w trakcie jazdy), rozmazał się na  sukience cały czekoladowy baton. Isia w płacz, bo brudna chodzić wyjątkowo nie lubi, no i jeszcze batona żal. Zaczęłam ją pocieszać, że zaraz pójdziemy do domu, zmienimy sukienkę, umyjemy ręce i nie będzie problemu, nie ma się czym przejmować. Isia dalej w płacz i lament. Co robi Miniek? Pociesza jak może i jak potraf: "nie denerwuj się Isiu", "upierzemy sukienkę i nie będzie śladu", "to nie problem", "zaraz będziemy w domu" itd. 
Empatyczny i sympatyczny ten mój autyk. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz